Przyznam szczerze nie miałem okazji obejrzeć programu Mellera. Jednak z rożnych relacji, wynika właściwie jedno w mniejszym lub większym stopniu: ten program miał cel pogodzenie celebrytów z Donaldem Tuskiem. I tak się stało. Nie było już tak drastycznej krytyki, której przykładem był list Marcina Mellera opublikowany na Facebooku. Widzowie zapewne odczuli już zdecydowanie lżejszą krytykę, taką na pokaz. Została ona skutecznie odparta przez premiera, poprzez najprostsze sztuczki z zakresu public relations.
Miałem pewne złudzenia co do postawy Mellera, Hołdysa i innych. Jednak zostały one doszczętnie zmyte. Dzisiejszy program był pewną formą odbicia się, pana premiera, z pozycji niekorzystnej medialnie.
Jak dowiedziałem się, Hołdys wyrażał nadzieję, że w tym programie oprócz premiera będą inni liderzy formacji. Niewątpliwie chciałbym by wykorzystał tego typu możliwość Jarosław Kaczyński. Może i owszem celebryci wykazywaliby swoją "niepokorność". Jednak dla dobrze przygotowanego do tego spotkania prezesa PiS, byłoby to czymś pozwalającym na przełamanie medialnego impasu, a to jest konieczne w każdym scenariuszu zwycięstwa PiS. Nawet tego zakładającego zdecydowane zwycięstwo PiS bez konieczności koalicji, tak jak było to w przypadku Victora Orbana. Jego jednak należy porównywać pod względem siły artylerii medialnej do Donalda Tuska. Wiem to boleć może twardy elektorat PiS, ale bez PR, IV RP nie będzie po prostu możliwa.
sobota, 26 marca 2011
czwartek, 24 marca 2011
Polityka Jagielońska - realna?
Przy okazji jakiejkolwiek dyskusji nt. polityki zagranicznej Polski i koncepcji Jagielońskiej, forsowanej przez śp. Lecha Kaczyńskiego pojawiają się zarzuty dotyczące braku realizmu tej opcji i jej małych efektów. Tego typu przypuszczenia opierają się na odwołań do koncepcji romantycznych w stylu "Za wolność, waszą i naszą ...", czego przykładem mogłaby być interwencja śp. Prezydenta przy wojnie rosyjsko-gruzińskiej. Owszem mogło by to się wydawać dość niedorzeczne, z racjonalnego punktu widzenia. W mojej ocenie może to stanowić tylko swoisty dodatek do tej koncepcji, a nie jej główną część.
Prawda jest taka, że Rosja rozmawia jak równy z równym tylko z mocarstwami. A Polska sama takim nie jest. Siłą naszego państwa są sojusze. Wielu mogłoby przywołać Unię Europejską i NATO. Tak, tylko czy ktoś pamięta nasz sojusz z Francją i Anglia przed II wojna światową albo Ligę Narodów? Gwoli przypomnienia były to nieskuteczne formy obrony naszego państwa przed agresją. Dzisiaj w związku z tym stoimy przed dylematem albo iść z głównym nurtem UE i tym samym być wypychanym w stronę rosyjskiej sfery wpływów, albo budować silną pozycję wobec Rosji, w postaci sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Można także przypomnieć zarzut stawiany przed śmiercią śp. Lecha Kaczyńskiego o nieskuteczności tej polityki o czym ma świadczyć przykład zmiany polityki na Litwie i Ukrainie. Owszem coś w tym racji jest, że ten model wymagał by pewnego rodzaju elastyczności. Aczkolwiek tutaj mamy też do czynienia z 2 wariantami. Pierwszy zakładał by trudną bardziej ograniczoną współpracę z prorosyjskimi politykami jak Janukowycz czy (zmienny) Łukaszenka. Jest to dość niewątpliwie trudne i wymaga dużych nakładów pracy. Drugim bardziej w mojej ocenie korzystnym byłoby pełne wykorzystanie Partnerstwa Wschodniego do pobudzenia środowisk pro-zachodnich chociażby znanych z pomarańczowej rewolucji. Do tego jednak potrzeba realnego działania PW, a nie jej fasady jaką oferuje nam pan premier Donald Tusk.
Podsumowując tego rodzaju sojusz może być czasem silniejszy, czasem słabszy. Jednak to jest zdecydowanie lepszy krok niż "przyjaźń" z Rosją, na jej warunkach. Polska ma wartość, trzeba jej tylko nie zmarnować.
PS. No i przepraszam za dłuższy okres absencji.
Prawda jest taka, że Rosja rozmawia jak równy z równym tylko z mocarstwami. A Polska sama takim nie jest. Siłą naszego państwa są sojusze. Wielu mogłoby przywołać Unię Europejską i NATO. Tak, tylko czy ktoś pamięta nasz sojusz z Francją i Anglia przed II wojna światową albo Ligę Narodów? Gwoli przypomnienia były to nieskuteczne formy obrony naszego państwa przed agresją. Dzisiaj w związku z tym stoimy przed dylematem albo iść z głównym nurtem UE i tym samym być wypychanym w stronę rosyjskiej sfery wpływów, albo budować silną pozycję wobec Rosji, w postaci sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Można także przypomnieć zarzut stawiany przed śmiercią śp. Lecha Kaczyńskiego o nieskuteczności tej polityki o czym ma świadczyć przykład zmiany polityki na Litwie i Ukrainie. Owszem coś w tym racji jest, że ten model wymagał by pewnego rodzaju elastyczności. Aczkolwiek tutaj mamy też do czynienia z 2 wariantami. Pierwszy zakładał by trudną bardziej ograniczoną współpracę z prorosyjskimi politykami jak Janukowycz czy (zmienny) Łukaszenka. Jest to dość niewątpliwie trudne i wymaga dużych nakładów pracy. Drugim bardziej w mojej ocenie korzystnym byłoby pełne wykorzystanie Partnerstwa Wschodniego do pobudzenia środowisk pro-zachodnich chociażby znanych z pomarańczowej rewolucji. Do tego jednak potrzeba realnego działania PW, a nie jej fasady jaką oferuje nam pan premier Donald Tusk.
Podsumowując tego rodzaju sojusz może być czasem silniejszy, czasem słabszy. Jednak to jest zdecydowanie lepszy krok niż "przyjaźń" z Rosją, na jej warunkach. Polska ma wartość, trzeba jej tylko nie zmarnować.
PS. No i przepraszam za dłuższy okres absencji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)