czwartek, 29 września 2011

Wszystkie ręce na pokład

Nie we wszystkim zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim, począwszy od kwestii JOW po wolny rynek i tak można by długo wyliczać. W związku z tym szukałem alternatywy dla PiS w postaci chociażby sojuszu UPR i Jurka. Ten projekt był kompletnie chybiony. Nie miał mocy nawet na rejestrację list wyborczych. 

Krótko mówiąc dla PiS nie ma alternatywy. Mogą się zaraz odezwać gromy korwinowców, że to pobożna lewica itd. Tak i może jest. Jednak jaką mamy alternatywę? Korwina debatującego z Palikotem, tym samym traktującego go jako poważną lewicę, w dodatku gadającego bzdury, że za Hitlera było lepiej? Wolne żarty.

Jest wkurzające to, że mój głos jak wielu innych konserwatywnych liberałów Kaczyński może olać, bo jesteśmy mało liczną grupą elektoratu. Takie są fakty. Dlatego musimy zrobić wszystko by nas głos był z każdym dniem coraz silniejszy. A w PiS są postacie warte poparcia ze względu na poparcie wolnorynkowych postulatów np. pan Wipler, pani Żuraw. Jest wiele takich postaci wymagają tylko naszego wsparcia. 

Głos koliberalny w tych wyborach, może być tylko zaczątkiem czegoś nowego. W Stanach Zjednoczonych jest Tea Party. Może warto iść tą drogą?

Porzućmy złudzenia, że Kaczyński tu i teraz zrezygnuje z głoszenia poglądów pro - socjalnych. Jest taki a nie inny decydujący elektorat. Polityka to jest gra. Kompromisy są konieczne, aby coś zdziałać. Zawsze jest z tym związane ryzyko, że nic to nie da. Jednak to ryzyko jak dla mnie jest dla mnie znacznie korzystniejsze, w kwestii uzyskania realnych rozwiązań wolnorynkowych. 

Wielu może, twierdzić, że nadchodzący kryzys wszystko zmieni. Zmieni i owszem. Tylko czy pójdą ludzie w stronę ekscentryka, nienadającego się na wysokie urzędy w państwie. Czy na tych, którzy byli kompromisowi , a jednocześnie się coś zmienić? Krótko mówiąc byli poważnie traktowani? Można jeszcze mówić o zamachu stanu itd., ale potraktujmy to jako kiepski żart. 

Na koniec warto wspomnieć słowa  Kaczyńskiego z wywiadu z Teresą Torańską pt. „My”, ponieważ są dość dobrą puentą tej notki:
"Zrozum, nam się postawiło alternatywę: albo stójcie z tubą na rogu ulicy, jeśli was będzie stać na tubę, i sobie krzyczcie, co chcecie; albo jeśli chcecie stworzyć tutaj jakąś realną siłę społeczną, do której potrzebne są pieniądze, to weźcie wodę w usta, mówcie, że wszystko jest OK, nie ma żadnych "czerwonych", nie ma żadnej nomenklatury. Otóż my taki wybór odrzucamy. To jest szantaż, to jest uniemożliwianie prowadzenia działalności politycznej, poważnej działalności politycznej."

sobota, 10 września 2011

"GP Codziennie": rozczarowanie

Lektura wczorajszej i dzisiejszej "Gazety Polskiej Codziennej" obudziła we mnie przypuszczenie, iż ten projekt zakończy się klapą. Forma tego "tabloidu politycznego" przypomina mi dawną próbę budowy tabloidu przez Agorę. Nazywał on się bodajże "Nowy Dzień". Też w nim próbowano połączyć lekką formę z poważną treścią polityczną, a to nie wyszło.

Pierwsza kwestia to dział opinii. Opiera się on na krótkich felietonikach, które moim skromnym zdaniem nie wyrażają pełnej treści, szczególnie tej dotyczącej rządu Donalda Tuska. Lepiej by się sprawdzał dwustronicowy dział, z wywiadem bądź dłuższym felietonem. Co do wywiadów, dość wkurzającą rzeczą są tylko fragmenty wywiadów, które będą w tygodniku "Gazeta Polska". No przepraszam, ten tabloid ma być tylko reklamą tygodnika ? Trochę to niepoważne.

Kolejną rzeczą jest przekaz informacji. Na 3 stronie są podawane w kilku kolorowych kwadracikach dwu-zdaniowe informacje. A wśród nich są takie, które można byłoby rozwinąć np. w sprawie niestartowania JKM w wyborach.

Ostatnia rzecz, to krótko mówiąc plotki. Te stanowią fundament każdego tabloidu, a te sprowadzono do 2 ostatnich stron. W dodatku skierowane tylko do dotychczasowego czytelnika tygodnika "Gazeta Polska". A z tego co pisał jeszcze przez powstaniem "Codziennej" w Gazecie Polskiej, miało to docierać do szerszego grona odbiorców.

Podsumowując, w mojej ocenie miejsca dla "Gazety Polskiej Codziennej" nie ma miejsca na rynku. Są albo poważne tygodniki, dzienniki, albo totalny tabloid zawierający tylko 2-3 strony polityki. To potwierdzał wspomniany "Nowy Dzień" potwierdza "Codzienna". Życzę powodzenia, aczkolwiek mnie nie przekonał. A jaki powinien być projekt zapewniający rozwój środowisku "GP"? To już temat być może na następną notkę.

piątek, 9 września 2011

Od samych ulg nie przybędzie dzieci, innowacji etc.

PiS przedstawił w Krynicy swoje propozycje dotyczące podatków. Zapowiadają się dość obiecująco. Aż szkoda, że na uproszczeniu systemu  nie skupił się Kaczyński podczas rozmowy w TVP INFO i POLSAT NEWS. No, ale lepiej późno niż wcale. Do rzeczy. Otóż jedną z propozycji było powstanie ulgi przeznaczonej na badania naukowe służące unowocześnieniu polskiej gospodarki. Oprócz tego poruszono także kwestię ulgi prorodzinnej. Chciałbym postawić zasadne w tym momencie pytanie: czy te ulgi przynoszą rzeczywiście oczekiwany efekt?  To znaczy, czy za sprawą ulg przybywa więcej dzieci, innowacji etc.?

Nie do końca tak jest. Ulgi podatkowe mogą przynieść danej grupie (rodzicom, naukowcom) lekkie odciążenie, co do tego nie ma wątpliwości. Jednak nie spełniają one roli nazwijmy pobudzacza danego efektu np. większej liczby dzieci czy badań naukowych. Sam podatek dochodowy tak naprawdę dla polskich rodzin jest mało odczuwalny (w sferze nazwijmy nie wiem psychologicznej), tak jak jest chociażby z VAT-em) na co dzień, bo zaliczka na podatek jest zabierana przez pracodawcę.  Efekt jest odczuwalny tylko przy zwrocie podatku.

Także ulgi nie spełniają zakładanej im roli przez polityków, ekspertów etc. W moim odczuciu najlepszym rozwiązaniem i sprawiedliwszym jest radykalna obniżka podatków wszystkim. A z tym wiąże się ograniczanie wydatków.

PS. By ktoś nie zrozumiał źle. Lepiej by te ulgi były, niż by ich nie było i obowiązywał chory system podatkowy.

piątek, 2 września 2011

Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim: rozczarowanie

Rozmowa/wywiad/debata z Jarosławem Kaczyńskim, mnie bardzo rozczarowała. Ze względów technicznych i przekazanych przez Kaczyńskiego treści programowych. Zacznę od tych pierwszych. Wyglądało to wszystko bardzo chaotycznie, ciągłe wchodzenie w zdanie, to trochę denerwowało. No powiedzmy to się da przełknąć. Ważniejsze były kwestie programowe.

I tutaj doznałem rozczarowania. JK prezentował bardzo socjalny punkt myślenia, czym mnie bardzo rozczarował. Przypuszczam, że cele JK na tę rozmowę był dość jasny gruntować swój elektorat. Najwyraźniej nie miał zamiaru zdobywać niezdecydowanych, bo ci raczej nie pójdą po prostu do urn. Więc z punktu widzenia strategii, cele wyznaczone zostały osiągnięte. Jednak dla mnie liberała gospodarczego dużym rozczarowaniem były propozycje opodatkowania hipermarketów, banków, czy też najbogatszych. Jest to czysty populizm, w którym troszkę w mojej ocenie Jarosław Kaczyński się zapędził. Przecież podatek banków i hipermarketów, pokryją zyski tych instytucji. A te są od klientów, a co się z tym wiąże możliwy wzrost cen, oprocentowania kredytów etc. A szczególnie ten 2 efekt stał by w sprzeczności zapewnienia mieszkań, o czym Prezes PiS wspominał w rozmowie.

Drugi aspekt, co mnie zdecydowanie zaskoczyło, że ten temat się pojawił to sprawa aborcji. Tutaj mętlik zupełny. Zupełnie nie mogłem się połapać o co chodzi z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (a dokładniej jakim wyrokiem?). Byłbym wdzięczny za wyjaśnienie przez kogokolwiek tej kwestii. Aczkolwiek stanowisko JK było takie jak dotychczas (czyli mniej więcej utrzymanie status quo).

Jak już wspominałem, nie tego oczekiwałem od Jarosława Kaczyńskiego. I z pewnością nie tego oczekiwali aktywni młodzi, którzy, mogli wiązać jakieś nadzieje z hasłem "Polska zasługuje na więcej". Bo młodzi nie są elektoratem roszczeniowym, bardziej chcą wolności działania, która pozwoli na dobrobyt. A nie podstawioną rybę, nie do końca smaczną.