niedziela, 29 maja 2011

Sondaże - prawda objawiona na odpowiedni moment

Kiedyś już pisałem o tym jak to niby wyborcy PiS-u według jednego sondażu uważają się za "naród śląski". Czas na kolejną rewelację. Według sondażu dla Newsweeka*, zrobionego przez nieznaną mi firmę IQS większość Polaków jest za tym by z urzędu ścigać za obrazę Prezydenta RP. Już pomijam fakt, że mówimy tu o tylko grupie ankietowanych Polaków, no ale to klasyczna manipulacja stosowana przy sondażach.

Chciałbym poruszyć zupełnie coś innego. Jak na złość nie udało mi się znaleźć jakiekolwiek sondażu z lat 2005-2007 na ten temat. Jakim cudem? Prawdę powiedziawszy nie wiem. To jest coś zaskakującego szczególnie jeżeli bierzemy pod uwagę ataki medialne, chociażby w sprawie, ot chociażby Huberta H. Możliwe, że kiepsko szukam. Nawet jeśli to medialna wrzutka, mająca usprawiedliwić działania ABW. A jeżeli dochodzi do takiego usprawiedliwiania w świetle medialnym. To należy zadać pytanie czy to była tylko nadgorliwość "ABW" w sprawie strony Antykomor.pl. Czy może rzeczywiście komuś z góry rzeczywiście przeszkadzało. Zaczynam się skłaniać ku tej drugiej opcji.

Na koniec warto zadać sobie inne pytanie. Skoro już było tysiące sondaży, które strzelały jak kula w płot, to czemu stosuje się taką, a nie inną metodę wciśnięcia odpowiedniego stanowiska Polakom? Czy Polacy już naprawdę są kompletnym stadem baranów, że ten kit jakim im się wciska jeszcze działa?


*-http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/sondaz-newsweeka--scigac-za-zniewazanie-prezydenta,77379,1

sobota, 14 maja 2011

Grzechy prawicy cz. 1: partie,konwenty i struktury

..................
Przez już 22 lata III RP, polska prawica (w polskim szerokim ujęciu) popełniała mniejsze lub większe błędy, które były usprawiedliwiane wrogimi mediami lub agenturą. Chcę poprzez cykl notek o tytułowych "grzechach" prawicy dać możliwość wyjścia z impasu w jakim trwamy przez całą III Rzeczpospolitą. Wielu zapewne napisze, że to bajdolenie mainstreamowe, nie warte czasu itd. Pomimo tego uważam, że to rozliczenie trzeba kiedyś będzie rozpocząć.
.....................
Jako najczęstszą przyczynę porażek prawicy, wymienia się najczęściej brak możliwości zjednoczenia prawicy, czego najlepszym przykładem był Konwent Św. Katarzyny, o którego wynikach nie muszę wspominać. Można opierać się na założeniu, że PiS już jest w miarę najdoskonalszą formą jedności prawicy, jaką można było stworzyć. Ma wady, które powodują zahamowanie możliwości realizacji idei konserwatywnych, ko-liberalnych bliskich także i autorowi jak np. JOW, bardziej wolnorynkowa gospodarka itd. Nie bez przyczyny wielu publicystów określa PiS jako pobożną lewicę. Chcę wspomnieć, że szanuję Jarosława Kaczyńskiego za głoszenie idei sprawnego państwa, będącej alternatywą dla skostniałej struktury III RP. Mam do niego pewien żal, że nie dąży do przyciągnięcia środowisk od niego odległych, ot chociażby Marka Jurka, za zatrzymanie projektu obrony życia i tak można by długo wymieniać. Jednak to on nadał jej twarz, markę trwałą. Jednak kiedyś trzeba będzie postawić pytanie co po Kaczyńskim?

No właśnie, co? Powrót do podziałów znanych z lat 90.? A może osiągnięcie modelu prawicy znanej z Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, opartego na wzajemnym poszanowaniu frakcji różniących się światopoglądem i poglądami gospodarczymi? Dzięki czemu można to osiągnąć? W mojej ocenie tylko i wyłącznie na przemianie struktury na oddolną, bo takiej partii, nie udało się stworzyć się przez cały okres po 1989 roku. Z czego to wynikało? Najpewniej z lęku partyjnych bossów, przed utratą swojego stateczku. Nie bez przyczyny według jednej z anegdot, słowa Ludwika Dorna o niemożności opanowania struktur partyjnych, wywołały konsternację gości z grupy Windsor. A siłą każdej partii są struktury, nawet jeśli znajdą się w niej "wtyki" i tak dalej. Przecież właśnie poprzez decentralizację, jest szybsza możliwość ich wyeliminowania, niż w przypadku centralistycznej struktury. Jak już wspomniałem to wszystko będzie zapewne czekać do odejścia Jarosława Kaczyńskiego, bo to on dziś jest panem i władcą, mniej lub bardziej chcianym, ale jednak jedynym coś osiągnąć na dzień dzisiejszy.

PS. Następna część będzie zatytułowana "prawica i media", a ostatnia trzecia będzie poświęcona na odpowiedź do komentarzy, które pojawią się, pod obiema częściami cyklu.

środa, 11 maja 2011

Czy ruch ŁŁ ma szansę?


Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie będę w tej notce rozpatrywał wątku współpracy z WSI, ciemnymi typami etc.
Chcę się skupić na tym, czy ten ruch ma szansę zaistnieć i spełnić swój cel mianowicie przyciągnięcie elektoratu przeciwnego PO, ale nie chcącego głosować na Kaczyńskiego, szukającego opozycji prawdziwie liberalnej gospodarczo. Nie ukrywam, że ta inicjatywa niewątpliwie miałaby mój głos. Tylko niestety w tak krótkim czasie jaki dzieli nas od wyborów, była to inicjatywa osłabiająca PiS i tym samym prowadząca do efektu przeciwnego niż ten który zakładał Łażący Łazarz. Mianowicie zbudowanie koalicjanta, który pozwoli PiS na uniknięcie koalicji z SLD czy PSL (co takie aż tak złe by nie było w mojej ocenie, ale to już temat na inną notkę). Ten niekorzystny rezultat wynikał by z braku raz wsparcia medialnego ( a nawet to PJN nie pomogło, co dziś widać) i struktur terenowych (a te są kluczowe przy każdej kampanii). Jednak ja 2 widzę dwa warianty dla formacji ŁŁ, ale oparte na współpracy z innymi podmiotami.

Pierwszy wariant to włączenie się do porozumienia UPR (Jóźwiaka) z Ruchem Wolność i Godność. Ta propozycja ma zaletę taką, że są jakieś struktury. Jest to maszyna stara, ale po renowacji dużo mogąca zrobić nawet. Istnieje tu możliwość współpracy z osobami rozczarowanych Korwinem, a mających ko-liberalną wizję państwa, i nawet medialnych (np. pan Wojciech Popiela, który w mojej ocenie wykazał duży talent medialny w dyskusjach, w których brał udział, to tylko moje subiektywne wrażenie). Co by tu dużo mówić, mediów nie da się ominąć, to chyba jasne. No chyba, że chcemy wierzyć w cuda o przekroczeniu progu jak Korwin.

Drugi wariant, to pozycja sojusznika PiS. Polegałby on na starcie Ruchu ŁŁ z ich list. Samo to by nic nie dawało. Trzeba zauważyć inne możliwości, a mianowicie budowanie wewnętrznej kontrolowanej frakcji by służyło PiS. Co by ta frakcja miałaby robić? Organizować debaty, podobne do tych znanych z kampanii 2010r., organizować wsparcie w internecie, a przy zakazie spotów, to może się okazać bardzo kluczowe w kampanii. Krytycy tego rozwiązania, zwrócą uwagę, że nie ma oderwania od PiS. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że w przypadku samodzielnej krytyki ze względu na głównie gospodarkę PO bez Kaczyńskiego w oczach niewielkiej grupki (niezorientowanej politycznie), która by przełknęła wspólny start z Kaczyńskim zyskujemy. A tych troszkę jest.

To takie moje skromne rozważanie, co wy na to?