czwartek, 16 lutego 2012

Żelazna dama a polska rzeczywistość

W "Uważam Rze" poruszono temat rządów Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, który wart jest omówienia. Niewątpliwie żelazna dama jest nietuzinkową postacią światowej polityki godną naśladowania. Tylko czy można ją jakoś naśladować w Polsce? W mojej ocenie jest to niemożliwe na dzień dzisiejszy. Na taką a nie inną ocenę składają się 2 właściwie czynniki ze sobą spójne, o których poniżej.
Pierwszym czynnikiem jest społeczne poparcie. Wielu huraoptymistów chcących polskiej Thatcher zapomina o tym, że Iron Lady miała duże poparcie społeczne, pozwalające na zmiany w prawie, walkę ze związkami zawodowymi itd. Czy w Polsce, w której wiara w państwo opiekuńcze jest nadal po komunizmie jest bardzo żywa, jakikolwiek liberalny polityk chcą reformować ma szansę na duże poparcie społeczne? Oczywiście, że nie. Aby to się zmieniło musiałby nastąpić przełom poprzez wielki kryzys pozbawiający kogokolwiek złudzeń o dobru welfare state.
Można też rozważać przypadek gdy w okresie kampanii wyborczej mamy do czynienia z plastikowością jak w przypadku premiera Donalda Tuska. A po wyborach potężne szarpnięcie cugli. Tylko do tego trzeba by mieć gotowe projekty, włącznie z nową konstytucją. No i trzeba by przepchnąć w ciągu pierwszych 100-200 dni rządu, bo potem to byłby los podobny do Buzka i AWS, tylko z wcześniejszym wyrokiem.
Ustawa zasadnicza jest drugim czynnikiem, ważnym do analizy możności reformowania państwa. Obecna konstytucja pełen praw obywateli (w tym socjalnych) byłby potężną zaporą dla samej Margaret Thatcher. Dlatego konieczna jest nowa ustawa zasadnicza, tylko jej przepchnięcie jest możliwe za sprawą dużego poparcia obywateli, dające większość pozwalająca na jej zmianę. I tu wracamy do punktu wyjścia.
Można by też rozważać budowanie nowej konstytucji, będącej gwarantem tylko podstawowych praw i wolności obywatelskich, bez socjalu. Tylko czy obecna elita polityczna ukształtowana przez solidarystyczne myślenie byłaby do tego zdolna? No niestety nie.
Z tej notki wyłania się ponury obraz polskiej rzeczywistości. Tę szarość mogłaby przełamać tylko świadomość obywateli o szkodliwości welfare state. Dlatego czymś niezwykle ważnym jest to aby każdy z nas podzielający wartości Iron Lady działał na rzecz idei w swoim środowisku. Bez tego nie będzie kroku naprzód.

środa, 15 lutego 2012

Co się dzieje w PiSie?

Dzisiejsza GW zaprezentowała informacyjkę o poparciu przez PiS systemu kanadyjskiego, o którym pisałem wczoraj. Co prawda poseł Przemysław Wipler zdementował ją na facebooku, pod pretekstem dyskusji wewnątrzpartyjnej. No, ale samo już zająknięcie się na ten temat w PiS jest dobrym znakiem. No bo jeżeli PSL mógł popierać ten pomysł to dlaczego nie PiS? Zaprawdę nie wiem.
Marek Mojsiewicz pisze, że zmiany w PiS są za sprawą Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA. Prawdę powiedziawszy jego poglądów na sprawy gospodarcze nie znam, ale patrząc na aktywność warszawskiego PiS-u to rzeczywiście coś o rosnącym znaczeniu Kamińskiego jest.
Warto by nawet lekko wybiec w przyszłość, kto byłby po Kaczyńskim liderem PiS. Ten w swojej książce "Polska naszych marzeń" pisał o tym, że gdyby nie katastrofa smoleńska, to pewnie byłby nim śp. Janusz Kurtyka. Wskazywał na jego ideowość szczególnie, o ile dobrze pamiętam. A nikt nie ma wątpliwości, że Mariusz Kamiński, ideowcem propaństwowym z pewnością jest.
Wielu mogłoby wskazywać równie dobrze na Antoniego Macierewicza, zyskującego sławę w tzw. drugim obiegu. Tylko jest jedno, ale AM jest skazany na drugi obieg. Natomiast Mariusz Kamiński ma coś co jeszcze może trafiać do zwykłych ludzi.
A wy jak myślicie Kamiński coś zawojuje?

wtorek, 14 lutego 2012

Emerytury - czyli ucieczka w przyszłość

Pan premier Donald Tusk proponuje podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat, zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Jest to kolejna propozycja mająca ratować budżet przed krachem w postaci przekroczenia progu zadłużenia państwa, powodujący obowiązek ścięcie deficytu do zera. Już pan premier straszy, że jak nie będzie reformy to będzie podwyżka VAT.
Oczywiście ta propozycja jest głupotą, bowiem podwyższenie wieku emerytalnego przyniesie ewentualne pozytywne skutki dla budżetu (mało odczuwalne skądinąd) za parę lat. I potem znając życie rząd (jakikolwiek by nie był) znowu zamiast ograniczać wydatki, zmniejszać podatki będzie nakładał, coraz to nowsze. Może i kolejne podwyższenie wieku.
Skądinąd powoli wracamy do korzeni systemu emerytalnego, jakie znajdujemy w XIX w. z kanclerzem Bismarckiem. Tak to on wprowadził coś takiego jak państwowe emerytury, ale nie w takiej formie jaką wyobrażało sobie wielu solidarystów czy socjalistów.
Założenie było proste, emerytura była wypłacana w wypadku gdy dożyje dana osoba nie wiem 80, co w ówczesnej epoce było bardzo rzadkie. Po prostu państwo zgarniało gotówkę, tych którzy kopnęli w kalendarz troszkę wcześniej.
A jak ten system ma się do dzisiejszej rzeczywistości? Otóż nijak. Długość życia wzrasta, to i kasy nie ma bo idzie na emerytury, których w założeniu systemu Bismarcka było nie wiele.
Dlatego wolałbym by wreszcie zerwać z przymusem płacenia na ZUS, czy OFE i samemu sobie składać na przyszłość. Wiem jednak, że to jest nierealne i w ogóle podniesione zostanie larum o zostawieniu na pastwę losu nieporadnych, biednych itd.
W związku z tym dobrą w mojej ocenie propozycją jest tzw. system kanadyjski wspierany przez Centrum im. Adama Smitha i swego czasu popierany przez PSL. Polega on na zapewnieniu przez państwo bardzo niskiej emerytury, zapewniającej w miarę życie do pierwszego powiedzmy otrzymywanej z tytułu obywatelstwa. Byłaby ona jedna dla wszystkich (nie liczę tych, którzy mają swoje składki już i one powinny być doliczone) . Jeżeli ktoś chce więcej niech zaoszczędzi sobie jak chce, to już nie państwa sprawa.
 Nie jest to do końca dobry system, ale na pewno lepszy w obliczu alternatywy  potencjalnego upadku systemu i trzymaniu go przy życiu kosztem biednych. Lepszy rydz niż nic.