poniedziałek, 21 lutego 2011

Mity o wolnym rynku: Państwo musi zacząć inwestycje

Do poruszenia tej kwestii pobudziły mnie słowa z odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na parę komentarzy internautów. Padły tam min słowa o tym, że bogactwo nie bierze się z powietrza. Z tego typu argumentacją można spotkać się w przypadku np. czy można było odbudować Polskę po II wojnie światowej oraz czy można to zrobić w wielu przypadkach związanych z różnego rodzaju kataklizmami czy wojnami.

Argumentacja jak najczęściej pada to taka, że nie ma kapitału, który pozwolił by na odbudowę gospodarki i państwa. A jeżeli ktoś z śmie stwierdzić, że jest to jest traktowany jako czubek z wariatkowa. W związku z tym muszę zadać banalne pytanie. Czy kapitałem nie jest praca ludzi? Oczywiście, że jest. Mogę wręcz powiedzieć, że jest wspomnianym powietrzem. No i należałoby do tego dodać nawet drobne oszczędności czy też kosztowności. Naprawdę drobne. I to naprawdę przynosi bogactwo.

prostym przykładem cudu jest Polska na początku lat 90. Kompletne spustoszenie spowodowane funkcjonowaniem modelu socjalistycznej gospodarki. A jednak szybko powstawały nowe miejsca pracy, pomimo tego, że państwowych inwestycji nie było. W 1988 roku wprowadzono tak zwaną ustawę Wilczka. Pozostawiała bodajże tylko 4 dziedziny gospodarki pod kontrolą państwa za sprawą koncesji i tego typu rzeczy. W rok po uchwaleniu tej ustawy powstało 2,5 mln nowych miejsc pracy. Wzrosło PKB. 

Z czego to wszystko wynikało? Ano z tego, że państwo przestało przeszkadzać w działaniu. Ani też nie pomagało (nie mówię tu o elitach PZPR bo to inna kwestia). Powstawały firmy, sklepy, były w końcu towary w sklepach. Czy naprawdę kapitał ludzki nie działał?

Oczywiście wielu mogłoby powiedzieć, że gdyby nie państwo nie byłoby dróg, szkolnictwa itd. A ja się pytam skąd wiecie jak by było skoro nie można było tego sprawdzić? Wróżyć z fusów można dużo. Ludzie jeżeli chcą czegoś to umieją to zbudować własnymi rękoma. Trzeba im tylko zaufać. Jak łatwo zauważyć pomimo różnych politycznych frazesów gołym okiem widać, że politycy mają dorosłych ludzi za dzieci, które trzeba prowadzić za rączkę. A jeszcze wielu temu przytakuje z lęku, strachu jacy politycy wzbudzają chociażby prywatyzacją służby zdrowia, ale to raczej już temat na najpewniej następną notkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz